Jakubowym szlakiem
Pierwsze Camino
Moje pierwsze „camino” do grobu św. Apostoła-Jakuba miało miejsce18 lat temu.Wtedy to, niedługo po wizycie ojca św. Jana Pawła II w roku 1982 w Santiago de Compostela, miejsce kultu św. Jakuba zaczynało ponownie wracać na pielgrzymi szlak Europy. Wyruszając wówczas na pielgrzymkę po Maryjnej Europie, podążałam także do korzeni chrześcijaństwa Europy, do samego Santiago. Wtedy to nasza grupa zmierzała do celu autokarem i nikt nie myślał o wędrownym pielgrzymowaniu w te odległe dla nas zakątki. Podziwialiśmy wspaniałe świątynie i budowle sakralne Hiszpanii, modliliśmy się u grobu św. Jakuba i jak tradycja nakazuje uczciliśmy Apostoła, obejmując posąg umieszczony w głównym ołtarzu. Od tamtego czasu pozostały kolorowe zdjęcia , drobne pamiątki i miłe wspomnienia.
Podejmuję ponowne pielgrzymowanie
Jako aktywny pieszy pielgrzym maryjny do polskich sanktuariów, podejmuję dziś ponowne pielgrzymowanie, ale za to już konkretnie szlakiem św. Jakuba i to wprost do Jego grobu. Hiszpanie nazywają takie wędrowanie Camino de Santiago. Wędrowanie samotne lub w grupce, z księdzem czy bez, bez wcześniejszych zapisów, tu nie ma określonego regulaminu. Wchodzisz na Jakubowy szlak
i po prostu wędrujesz, zatrzymujesz się tam, gdzie masz ochotę, jadasz i śpisz gdzie sam zaplanujesz, podejmujesz pokutę, taką jaką sobie osobiście nałożysz. Forma modlitwy też jest dowolna: pieśni, różaniec, czy inna rozmowa z Bogiem lub kompletne milczenie, co jednak na szlaku nie jest do końca możliwe. Camino, to indywidualne i jakże wymagające pielgrzymowanie , które samemu trzeba zorganizować od a do z, ewentualnie dołączyć do organizatorów, co właśnie uczyniłam. Takie pielgrzymowanie, to wyzwanie dla samotnego wędrowca albo dla grupy na miarę sił , umiejętności organizacyjnych a także dojrzałości wewnętrznej. Pomysł na wędrowanie szlakiem św. Jakuba był mi znany z literatury, filmów, opowieści „wędrowców Jakubowych” i właściwie taka świecka forma pielgrzymowania zupełnie mnie nie pociągała, zważywszy na polską zorganizowaną i parafialną formę pielgrzymek, w których jestem zakorzeniona. Wspólnota pielgrzymkowa niesie w sobie siłę, mobilizację, wzajemną motywację. Wspólne wędrowanie, wspólne pacierzy odmawianie, wspólne śpiewy i posiłki, często wspólny nocleg na sali gimnastycznej, czy w remizie, dodają sił strudzonemu pielgrzymowi. Duch wspólnoty jest wspaniały, umacnia wiarę, dodaje sił ,tu pielgrzym wie, że nie jest osamotniony w trudach , złamaniach i wątpliwościach. A jakie nowe wyzwania czekają na pielgrzymów na Jakubowym Szlaku, czy samotny pielgrzym – wędrowiec podejmie wyzwania, które przed nim stoją ? Czy w czasie pielgrzymowania po camino coś się zmieni, wydarzy czy pielgrzym udowodni sobie siłę i hart ducha, czy może odkryje kruchość i słabość ? To wszystko co przeżyje będzie owocem jego pielgrzymowania, który złoży u grobu św. Jakuba-męczennika i zdobywcy wiary dla Europy.
Misja apostolska także opierała się na wędrowaniu
Piesza forma pielgrzymowania do grobu Apostoła, miała przynieść nowe doświadczenia, nowe wyzwania w życiu i w wierze. Teraz dopiero sobie uświadamiam, że misja apostolska także opierała się na wędrowaniu uczniów i apostołów Jezusa, przemierzaniu kilometrów, po to by nieść Boga innym. Nie zadawałam sobie wówczas pytania, jaką misją ma być moje wędrowanie, a może i pozostali pielgrzymi-wędrowcy też mają takie dylematy i wątpliwości ? Może raczej chodzi o naładowanie swoich duchowych akumulatorów, może o aktywny odpoczynek, a może o spotkania z ludźmi, czy o chwile sam na sam, refleksyjne pielgrzymowanie i rozliczenia z przeszłością, a może jeszcze o odnowienie i wyjście ku nowemu, ku przyszłości?
Dziś pielgrzymowanie do grobu św. Jakuba przeżywa swój renesans
Dziś pielgrzymowanie do grobu św. Jakuba przeżywa swój renesans i jak dawniej bywało, przybiera ponownie formę pieszego wędrowania. Współczesny człowiek chce wędrować, pragnie samodzielnie pokonywać kilometry, szlaki, bezdroża, w deszczu i spiekocie, na dwóch kółkach, albo konno, co jest także przyjęte i na Camino. Tak właśnie dzieje się w całej Europie z celem wymierzonym na grób św. Jakuba – apostoła. Wędrówki czas zacząć. Moi pielgrzymkowi towarzysze z autokaru nie wyglądają na profesjonalnych piechurów, ale jak się później okaże, to zapaleńcy pieszych wędrówek, obieżyświaty, ludzie z charakterem, ludzie wiary i siły ducha. Są wśród nich studenci, nauczyciele, pielęgniarki, aptekarze, małżeństwa, siostra zakonna i księża. To cała Polska wyrusza dziś na Drogę Jakuba, cała bo jest tu Olsztyn, Malbork, Warszawa, Łódź, Kraków, Zamość i Rzeszów, nie pomijając Wrocławia. Na camino wyruszamy każdego dnia wczesnym porankiem. Im wcześniej rozpoczniemy naszą wędrówkę, tym wcześniej dotrzemy do celu i unikniemy skwarnego słońca. Wyznaczony odcinek trasy do pokonania należy dobrze rozplanować w czasie, przerwy, posiłki, odpoczynek, tak by dotrzeć na zaplanowaną godzinę do celu. Tu nikt nikim nie kieruje, nie ustala i nie wyznacza odpoczynku, czy przerw. Samemu należy logistycznie rozplanować trasę i siły i podejmować słuszne rozwiązania. Wędrujemy pięć dni. Pokonujemy blisko 120 km z dziennym limitem ok 30 km. Mijamy na naszym camino pielgrzymów-wędrowców, a noszą oni na plecaku lub piersi muszlę z czerwonym krzyżem, w kształcie sztyletu, bronią- symbolem, którym walczył sam św. Jakub . To bardzo waleczna postać, jak się potem w katedrze w Santiago dowiemy. Niezależnie od motywacji wędrowania, każdy pielgrzym może otrzymać kredencjał, dokument potwierdzający pielgrzymowanie do grobu apostoła. W tym celu należy przebyć minimum 100 km piechotą lub 200 konno lub rowerem. Dokument ten otrzymują liczni wędrowcy i stają się „certyfikowanymi” pielgrzymami na szlaku św. Jakuba.
Dziś wędrowanie jest o wiele prostsze
Dziś wędrowanie wydaje się o wiele prostsze. Przylatujesz samolotem, docierasz autokarem i wchodzisz na wytyczony pielgrzymi szlak. Dawną pelerynę zastępują wiatroszczelne i przeciwdeszczowe kurtki, a wygodne buty sportowe same niosą do celu. O jedzenie w plecaku nie martwisz się, bo znajdziesz je w specjalnych dla pielgrzymów barach przy szlaku, jedynie musisz zdążyć na nocleg do tzw. Albergi - schroniska, by zdobyć wolne miejsce na pryczy, co nie zawsze kończy się powodzeniem. My tego trudu byliśmy „pozbawieni”, ze względu na jedno stałe miejsce noclegowe, co okazało się niezwykłym komfortem w tym pielgrzymowaniu.
Co do butów, to czasem rozpadają się. Jest to jednak dobry znak dla wędrowca, by rozstać się ze starym człowiekiem, by zostawić swoją historię i przeszłość tu na Camino i rozpocząć Nowe. Takie pozostawione buty napotykamy coraz bliżej Santiago na Monte de Goza-tzw. Wzgórzu Radości, gdzie pielgrzymi mają już w zasięgu oka katedrę św. Jakuba. Leżą tu także kamyki, przyniesione spod progu własnego domu i niesione przez całą trasę, a pozostawiane u jej kresu, oznacza to porzucenie swoich ciężarów, kłopotów, słabości, czy też własnego grzechu.
Tu bardziej cieszą proste rzeczy
Przyszykowany pielgrzymi ekwipunek, sprawdzone obuwie, prowiant na drogę, kilka koszulek, parę plastrów, maść na bolące stawy, nic innego pielgrzym nie potrzebuje. Na pielgrzymim szlaku widać, o ileż życie staje się prostsze, nieskomplikowane i mniej wymagające. Tu bardziej cieszą proste rzeczy, ludzka życzliwość i pomoc są nie do przecenienia. Naszemu wędrowaniu po Galicji, z dala od zgiełku i hałasu miejskiego, towarzyszy cisza i piękna przyroda, pola, ogródki jarmużowe, lasy eukaliptusowe, charakterystyczne dla tego regionu. Wyruszamy z Sarii, dalej pokonujemy przez kolejne dni Portmarin, Palas de Rei, Arzua i docieramy do Monte de Gozo a potem już prosto do Santiago de Compostela. Na codziennym szlaku co jakiś czas robimy krótkie postoje, w barach usytuowanych na pielgrzymim szlaku możemy posmakować specjalności regionu: pulpę, czyli ośmiornicę, kalmary, tortillę, zupę jarmużową, czy napić się kawy, soku z dojrzałych pomarańczy, czy „chmielnego napoju”. Tak wzmacniając siły , pielgrzym ma jeszcze jedno ważne zadanie, podstęplować imienny paszport pielgrzyma, zwany kredencjałem. Uprawnia ona do otrzymania dyplomu, oficjalnego dokumentu potwierdzającego nasze pielgrzymowanie. Jak na prawdziwych pielgrzymów przystało, przemierzamy Jakubowe Camino wstępując do okolicznych kościołów, modląc się to w ciszy, to w grupce, rozważając swoje ścieżki życia, niosąc prośby bliskich i ich sprawy, dziękując Bogu za wszelkie dobro, naszych dobroczyńców, oddając naszą przyszłość. Mijamy pielgrzymów jednodniowych, tygodniowych a nawet miesięcznych, rozpoznajemy ich to po masywniejszych bagażach i zawieszonych butach na zmianę, owiniętych nogach i już nie rześkim chodzie. Są tu pielgrzymi z Europy i zza oceanu. Na przystankach, w barach, na szlaku nawiązujemy rozmowy, czasem na migi, robimy pamiątkowe zdjęcia. Są wśród nich także samotnicy nie szukający kontaktu z innymi, ale także pielgrzymi - dusze towarzystwa, otwarci na innych, na kontakty i nowe znajomości . To, co odróżnia „Jakubowe pielgrzymowanie” od naszego rodzimego, to znaki przydrożne - drogowskazy, wyznaczające cel wędrówki. A są nimi żółta strzałka i żółta muszla na niebieskim tle, na słupach, drzewach, czy w ten sposób nie da się absolutnie zagubić.
Nasze „Jakubowe Szlaki” wiodą
Nasze „Jakubowe Szlaki” wiodą przez pola, łąki, zagajniki, wiejskie trakty, czasami prowadzą do miasteczek, by u kresu drogi wskazać nam wzgórze Monte de Gozo i tam się rozradować, bo z jego szczytów widać już cel pielgrzymowania- Santiago. I tak czwartego dnia docieramy do naszego ostatniego punktu wymarszu. Staje się nim wcześniej wspomniana Góra Radości. Stąd rozlega się już widok na nasz wyczekiwany cel, na Santiago , a jak się bliżej przyjrzeć to i wieżę Jakubowej katedry. Następnego dnia rankiem o świcie, gdy jest jeszcze ciemno wyruszamy w sześciokilometrową wędrówkę już prosto do grobu apostoła. Ta trasa to dla nas już drobiazg. Wędrujemy tu razem, w grupie, nie na własną rękę. Docieramy do świątyni wraz z jej otwarciem, o tej porze wędrowcy nie docierają jeszcze do celu. My mamy jednak ten przywilej i jako pierwsi docieramy do grobu Apostoła i jako pierwsi obejmujemy wielką statuę Patrona tego miejsca, jak to jest w zwyczaju miejsca kultu i jak to uczyniłam pierwszy raz 18 lat temu. Teraz następuje czas na zwiedzanie ogromnej świątyni wraz z wiszącą spokojnie nad ołtarzem wielką, kadzielnicą, którą jutro w święto apostoła rozhuśta sześciu silnych mężczyzn.
Wielka feta w Santiago
O 12.00 uczestniczymy w odprawianej mszy św. za nas pielgrzymów, to nic ,że po hiszpańsku i nie rozumiemy wiele, ale to tu zaczyna się czas radości i świętowania. Jest nas w katedrze dużo pielgrzymów, bo to dzień wigilii Imienin Jakuba. Najważniejszy jest dzień jutrzejszy - 25 lipca, dla którego tu przywędrowaliśmy, to właśnie Imieniny Jakuba. W Polsce to imię od początku lat 80-tych zyskuje stale nie malejącą popularność u płci męskiej. Jakim okolicznościom zawdzięcza to Jakub? Wieczorem w Santiago jest wielka feta, widowiska, pokazy sztucznych ogni, spektakl Światło-Dźwięk przedstawiający historię Katedry św. Jakuba. Na placu katedralnym panuje aplauz i wielka radość . Niestrudzeni pielgrzymi nie wracają na nocny odpoczynek, wspólnie bawią się i świętują imieniny solenizanta. Tak, to właśnie Jakub jest powodem do entuzjazmu i świętowania wszystkich pielgrzymów i mieszkańców Santiago. Chyba ten dzień 25 lipca będę radośnie wspominać. 25 lipca rankiem, wyruszamy ponownie z Monte de Gozo, pieszo jak na wprawionych pielgrzymów przystało, w kierunku Santiago. Musimy dotrzeć przed 9.00, by wejść wraz z otwarciem świątyni na uroczystości kościelne. Stoimy jednak w długiej kolejce, są wśród naszej grupy i inni pielgrzymi, jedni już odświętne ubrani, inni prosto z drogi. Stoimy i cieszymy się na wspólne świętowanie, robimy sobie pamiątkowe zdjęcia, bo za chwilę rozproszymy się po kościele, by zająć najlepsze miejsca. Najlepsze miejsca to te w nawach bocznych, bo pozwolą one zobaczyć okazałą kadzielnicę, która kilka razy do roku jest w użyciu. Temu niecodziennemu zjawisku towarzyszą aparaty, kamery, flesze , cały Kościół, wszyscy wiwatują na cześć solenizanta, św. Jakuba, Wcześniejsza homilia, biskupi, całe zgromadzenie świętuje radośnie. Po uroczystościach kościelnych udajemy się uczcić nasze święto kulinarnie i zamawiamy w restauracji galicyjskie i migdałowe słodkości. Zwiedzamy także miasto, muzeum katedralne ze znanymi zbiorami sztuki i malarstwa. Dotykamy tutaj historii i dziejów chrześcijaństwa. W naszych dylematach wiary i życia wspierali nas i prowadzili wspaniali kapłani, ks. Piotr i ks. Krzysztof, którzy towarzyszyli nam na pielgrzymim szlaku i poprzez wartościowe katechezy i nauki ubogacali nas pielgrzymów, byśmy oprócz samego wędrowania ubogacali się na drodze wiary i chrześcijaństwa. Nasz cel pielgrzymowania został uwieńczony dyplomami, złożyliśmy nasze kredencjały i staliśmy się certyfikowanymi pielgrzymami na 120 km szlaku pielgrzymkowym. Każdy pochwali się z pewnością w domu nowym certyfikatem i zada sobie wcześniej czy później pytanie: Jaki przynoszę owoc mojego pielgrzymowania mojego camino?
A tymczasem - Buon Camino - Dobrej drogi czytelniku!